W najbliższą sobotę siatkarze MKS-u Będzin zagrają w hali na Podpromiu z Asseco Resovią, rywalem bardzo niewygodnym, z którym w historii swoich występów w PlusLidze jeszcze nie wygrali. - Rzeczywiście, Resovia nam nie leży - przyznał Jakub Peszko, wychowanek klubu ze stolicy Podkarpacia.
Ciężko się gra na Podpromiu, Asseco ma fanatycznych kibiców, potrafiących głośnym dopingiem ponieść drużynę do zwycięstwa.
- zaznaczył przyjmujący, mający już za sobą dwa wyjazdowe występy w barwach klubu z Będzina przeciwko rzeszowianom.
25-latek szczególnie zapamiętał spotkanie z sezonu 2015/2016, w którym zespół z Zagłębia Dąbrowskiego ugrał seta, a on sam – siedem „oczek". Wspomniana partia mogła pozbawić rzeszowską ekipę gry w finale mistrzostw Polski.
Urwaliśmy seta, a później Resovia czekała na to, by BBTS Bielsko-Biała zrobił to samo w meczu z PGE Skrą Bełchatów. Ostatecznie bielszczanie zrealizowali cel, wygrywając seta, dzięki czemu Asseco zagrało o złoto.
- wspominał zawodnik.
Hala im. Jana Strzelczyka jest dobrze znana przyjmującemu MKS-u, nie tylko z rozgrywek PlusLigi. To właśnie tam, latem bieżącego roku, zdobył z kolegami (w tym Mateuszem Kowalskim) Akademickie Mistrzostwo Europy.
Zagraliśmy w niej wszystkie mecze, jak również zwycięski finał. To się pamięta!
- dodał siatkarz.
Po zwycięskim spotkaniu ligowym z Jastrzębskim Węglem w będzińskim zespole wzrosły apetyty na kolejne zwycięstwa, a są one potrzebne, jak tlen. Aktualnie MKS zajmuje 13. miejsce w tabeli, które w żadnym wypadku nie zaspakaja ambicji i możliwości sportowych zespołu.
Mamy nadzieję na coraz lepsze wyniki, po prostu musi być dobrze. W lidze była przerwa na Klubowe Mistrzostwa Świata i w tym czasie ciężko pracowaliśmy na treningach, natomiast nie graliśmy sparingów. Jeśli chodzi o mnie, to jestem zdrowy, więc czego chcieć więcej. Wszystko w moich i sztabu szkoleniowego rękach.
– uśmiechał się Jakub Peszko.
Mecz w Rzeszowie rozpocznie się o godz. 17.00.
Foto: Wojtek Borkowski