Harrison Peacock jest już w Będzinie, choć jego podróż do Polski nie była łatwa. Rozgrywający reprezentacji Australii spędził w samolocie niespełna... 35 godzin.
- Z uwagi na grę w kadrze, jestem przyzwyczajony do tak długich lotów, choć nie ukrywam, że gdy dotarłem do Polski, to byłem zmęczony. Na pewno będę potrzebował kilku dni na to, aby się zaaklimatyzować i przyzwyczaić do nowej strefy czasowej
- mówił Harrison Peacock.
Rozgrywający zdradził nam, dlaczego zdecydował się kontynuować swoją siatkarską karierę w klubie znad Czarnej Przemszy. Wpływ na jego decyzję miał m.in. były szkoleniowiec będzińskiego MKS-u, Roberto Santilli. - Chcę grać w lidze, która prezentuje wysoki poziom. Taka właśnie jest PlusLiga, więc uznałem, że transfer do Będzina będzie dla mnie wielką szansą. Roberto Santilli powiedział mi, że MKS jest dobrym miejscem do gry. Mam nadzieję, że mój pobyt w Będzinie będzie udany - przekazał „Harry”.
Harrison Peacock w swojej klubowej karierze reprezentował barwy szwedzkiego Linköpings VC, z którym wywalczył mistrzostwo kraju, otrzymując tytuł dla najlepszego zawodnika ligowych rozgrywek. Ze Skandynawii przeniósł się do Włoch, gdzie grał w Marmi Lanza Werona. Teraz przyszedł czas na występy w lidze aktualnych mistrzów świata.- Polska jest jednym z moich ulubionych miejsc do gry w siatkówkę, ponieważ ta dyscyplina sportu cieszy się dużą popularnością wśród tutejszych kibiców. Australijscy zawodnicy rzadko mają okazję grać przy takiej publiczności - dodał rozgrywający.