Zacięte wymiany, wielkie emocje i niesamowite zwroty akcji. Tak najkrócej można opisać zagłębiowsko-śląską wojnę w inauguracyjnej kolejce PlusLigi. Zwycięsko z niej wyszli jastrzębianie, którzy do pokonania MKS-u potrzebowali aż pięciu setów.
Spotkanie rozpoczęło się po myśli gospodarzy, którzy po udanym ataku z lewego skrzydła Macieja Pawlińskiego i czujnej grze na siatce Mateusza Piotrowskiego prowadzili 2:0. Wprawdzie goście szybko odrobili straty, ale to MKS na pierwszej przerwie technicznej wygrywał 8:6. Po powrocie na boisko miejscowi powiększyli prowadzenie (11:7), dzięki świetnej, zespołowej grze. Przy czteropunktowej stracie trener Jastrzębskiego Węgla, Mark Lebedew, poprosił o czas, a po nim jego podopieczni wrócili na boisko odmienieni. Ciężar gry w napadzie spoczywał na Macieju Muzaju, który kończył prawie wszystkie piłki, rozgrywane przez Michala Masnego. Jastrzębianie wyrównali stan rywalizacji (13:13), a gra przez dłuższy czas toczyła się praktycznie punkt za punkt. Pierwsze prowadzenie w meczu przyjezdni objęli przy stanie 18:17, gdy piłkę w aut posłał Maciej Pawliński. W końcówce mocniejszą i skuteczniejszą siatkówkę prezentowali goście z Górnego Śląskiego, narzucając swój styl gry. Skrzydłowi Jastrzębskiego Węgla swoimi uderzeniami sprawiali mnóstwo problemów będzińskiej defensywie (18:21) i już do końca inauguracyjnej partii dominowali na placu gry w sosnowieckim „Żeromie”. MKS obronił dwie piłki setowe, lecz przy trzeciej był już bezradny. "Bomba" z lewego skrzydła Toontje Van Lankvelta zapewniła wygraną gościom.
Początek drugiej odsłony był podobny do pierwszej, bowiem jastrzębianie gonili wynik.
Na minimalnym prowadzeniu MKS utrzymywał się do pierwszej przerwy technicznej. Niestety po niej naszemu zespołowi przydarzył się przestój, co bez skrupułów wykorzystali podopieczni Marka Lebedewa (9:12). Pojawiły się problemy w ataku, były także kłopoty z przyjęciem i asekuracją. Przy prowadzeniu rywali 15:11 trener Wasilkowski postawił na Jakuba Oczko i Michała Kamińskiego, ale zmiennicy nie potrafili odmienić oblicza boiskowych wydarzeń. Jastrzębianie dyktowali warunki gry i cały czas trzymali gospodarzy w dystansie, swoje robili skrzydłowi, których nie potrafił powstrzymać zagłębiowski blok (25:19).
Początkowe fragmenty gry w następnym secie dały nadzieję na to, że mecz z Jastrzębskim Węglem wcale nie musi skończyć się w trzech setach, gdyż wynik oscylował w granicach remisu.
Goście odskoczyli po czasie technicznym (10:7), głównie za sprawą Macieja Muzaja i błędów własnych drużyny z Będzina. Jastrzębianie wygrywali już 12:7, ale właśnie wtedy przydarzył im się przestój i stracili trzy punkty w jednym ustawieniu i wydawało się, że nie wszystko w tym spotkaniu jest już stracone. Niestety rywale wygrali kolejne cztery akcje i na drugi czas techniczny schodzili, wygrywając 16:10. Wysoka przewaga w końcowej fazie seta najwyraźniej rozluźniła przyjezdnych, którzy zaczęli popełniać błędy. Trener Wasilkowski rotował, rotował i wyrotował. MKS złapał wiatr w żagle i po znakomitej pogoni doprowadził do remisu (23:23, 24:24). O losach końcowych seta zadecydowała gra na przewagi, w której będzinianie mieli w powietrzu aż cztery piłki setowe. Przy czwartej Michał Kamiński obił blok gości, a piłki dotknęła antenki, co oznaczało bezcenny punkt dla MKS-u (29:27). Hala „eksplodowała” z radości!
Wygrana w niesamowitych okolicznościach poderwała będzinian do walki, a zarazem zniechęciła przyjezdnych.
MKS w początkowej fazie czwartej partii grał koncertowo, szybko objął wysokie prowadzenie (5:1, 10:4), ale to nie był koniec. Jastrzębski Węgiel z ośmiu następnych wymian wygrał aż siedem i doprowadził do wyrównania (11:11). Złą passę MKS-u przerwał Maciej Muzaj, posyłając piłkę poza boisko. MKS skromne prowadzenie utrzymywał do drugiej przerwy technicznej (16:15), a po niej trwała zażarta walka o każdą piłkę. Po zagrywce Tijmena Laane MKS odskoczył na dwa „oczka” 21:19. Zaraz potem Michał Kamiński obił jastrzębski blok i przewaga gospodarzy wzrosła do trzech punktów. Będzinianie nie pozwolili już wyrwać sobie zwycięstwa w tej partii i triumfowali w niej 25:21!
O wszystkim zadecydował tie-break.
Wynik otworzył Tijmen Laane, mocno uderzając z czwartej strefy. MKS odskoczył na 4:2, ale goście dwie akcje później wyrównali i od tego momentu gra, aż do zmiany stron, toczyła się punkt za punkt (8:7). Drugą część piątej partii rozpoczęła się od serii trzech „oczek” zdobytych przez gości (8:10). Na boisko powrócił Maciej Pawliński, który przyczynił się do poprawy wyniku (12:12). W końcówce emocje sięgnęły zenitu! Maciej Muzaj zaatakował w aut i MKS miał piłkę meczową, lecz jej nie wykorzystał. Z podobnej szansy nie skorzystali rywale i było po 15. Kolejną akcję zakończył Wojciech Sobala, który chwilę później pocelował zagrywką Michała Żuka i zapewnił cenne dwa punkty swojej drużynie.
MKS Będzin – Jastrzębski Węgiel 2:3 (22:25, 19:25, 29:27, 25:21, 15:17)
- I set: 5:4, 10:7, 15:14, 18:20, 22:25
- II set: 5:4, 8:10, 12:15, 15:20, 19:25
- III set: 5:4, 7:10, 10:15, 12:20, 24:25, 29:27
- IV set: 5:1, 10:4, 15;14, 20:19, 25:21
- V set: 5:4, 8:10, 15:17
MVP: Maciej Muzaj (Jastrzębski)
MKS Będzin: Pawliński (10 pkt), Żuk (20), Lipiński (1), Batchkala (13), Warda (2), Piotrowski (5) i Kaczmarek (libero) oraz Peszko (3), Gaca (5), Oczko, Kamiński (12), Laane (10)
Jastrzębski Węgiel: Muzaj (28), Boruch (10), Masny (1), De Rocco (23), Van Lankvelt (15), Sobala (10) i Popiwczak (libero) oraz Gil, Formela, Mihułka, Strzeżek
Sędziowali: Maciej Twardowski, Szymon Pindral
Widzów: 1300.