„Polakom chcę podziękować, że otwarli swoje domy i serca, a Ukraińcom powiedzieć: nie poddawajcie się” - mówiła dziś w Będzinie księżna Yorku – Sarah Ferguson.
Przedstawicielka brytyjskiej rodziny królewskiej odwiedziła dziś nasze miasto. Nim księżna Sarah spotkała się z władzami miasta i osiemnaściorgiem Ukraińców mieszkających w Będzinie, zauroczona ogrodem Pałacu Mieroszewskich przespacerowała się wypielęgnowanym, jak w brytyjskich posiadłościach trawnikiem.
Po pierwsze chciałabym podziękować Polakom – nie ustawajcie w pomocy. Dziękuję, że otworzyliście swoje domy na uchodźców. Po drugie – niech ta wojna się skończy. Ukraińskie dzieci powinny jak najszybciej wrócić do swoich domów
– zaapelowała Sarah Ferguson.
Przed wejściem do pałacu przywitała ją Anna Drzewiecka, wiceprezydent Będzina.
Wiem, że to nie pierwsza wizyta księżnej w naszym regionie, ale bardzo cieszę się, że tym razem księżna odwiedziła również Będzin
– powiedziała Anna Drzewiecka, wiceprezydent miasta. Dodając, że dziękuje za wsparcie, które księżna zorganizowała wspólnie ze swoją wieloletnią przyjaciółką – Gabrielą Mercik.
To z inicjatywy dwóch przyjaciółek do objętej wojną Ukrainy, ale także do mieszkających w Będzinie uchodźców, trafiła pomoc humanitarna.
Bardzo się cieszę, ze spotkania z księżną Yorku. To niezwykła kobieta znana ze swojej dobroczynności. Słyszeliśmy o jej pomocy na rzecz Ukrainy. Dzisiejsze spotkanie jest formą podziękowania. Przyjechaliśmy do Będzina 4 miesiące temu, w połowie marca
– mówi Julia Jarova.
Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę do Będzina przyjechało blisko 80 osób – mieszkańców Obuchowa, partnerskiego miasta Będzina. Zdecydowana większość z nich wróciła już do swojej ojczyzny. Dziś w Będzinie mieszka 12 dzieci i 6 kobiet. Prawie wszyscy chcą wkrótce wrócić do Obuchowa.
My zostajemy w Polsce. Moje dzieci właściwie od razu rozpoczęły naukę w polskiej szkole. Planuję zmianę zawodu - od września zaczynam naukę wszkole policealnej. Będę asystentką stomatologiczną
– komentuje swoją decyzję Julia Jarova, która do tej pory pracowała jako dekoratorka ślubna.
Spotkanie trwało ponad dwie godziny – księżna znalazła czas na rozmowę właściwie z każdym, kto pojawił się w środę w Pałacu Mieroszewskich.
Nie znam polskiego, nie znam ukraińskiego, ale mówię językiem serca
– mówiła tuląc dzieci i witając się z ich mamami.
Do Wielkiej Brytanii zabierze makramy wykonane podczas warsztatów w będzińskiej bibliotece. Sama zrewanżowała im się maskotkami Misia Paddingtona.
Nigdy się nie poddawajcie. W chwilach zwątpienia przypomnijcie sobie moje rude włosy i pomyślcie, że zawsze będę was wspierać
– mówiła uchodźcom wojennym.