W piątek siatkarze MKS-u Będzin wyjechali do Rzeszowa, gdzie dzień później zagrają z Asseco Resovią (godz. 17.00). W hali im. Jana Strzelczyka będzinianie spróbują pokusić się o pierwsze PlusLigowe zwycięstwo w historii nad drużyną "Pasów".
Własny parkiet w ostatnich tygodniach nie sprzyjał rzeszowskiemu zespołowi. Dwa punkty na Podpromiu wywalczył Aluron Virtu Warta Zawiercie, a po pełną pulę sięgnęło tu warszawskie ONICO. Ekipa z Podkarpacia niemoc w swojej hali przełamała we wtorek, wygrywając 3:0 w rewanżowym meczu 1/16 finału Pucharu CEV z fińskim Perungan Pojat Rovaniemi.
Teraz liczy na zgarnięcie trzech "oczek" w meczu ligowym z zespołem z Będzina, przybliżającym ją do występu w Pucharze Polski (zagra w nim sześć najlepszych drużyn pierwszej rundy fazy zasadniczej - Resovia zajmuje obecnie szóstą pozycję (23 pkt) - oraz I-ligowcy z Nysy i Wrześni, którzy pomyślnie przebrnęli przez wcześniejsze rundy).
Będzie to pierwsze domowe starcie ligowe Asseco pod wodzą starego-nowego trenera, Andrzeja Kowala, mającego do swojej dyspozycji zupełnie inny skład, niż ten z którym pracował w poprzednim sezonie. - Resovia to przebudowana, ale nadal solidna drużyna, która w sobotę postawi nam trudne warunki - mówił Jakub Peszko, przyjmujący MKS-u, stawiający pierwsze siatkarskie kroki w klubie z Rzeszowa.
Będzinianie (13. miejsce - 12 pkt), po nieoczkiewanym pokonaniu Jastrzębskiego Węgla 3:2, udali się na Podkarpacie z nadzieją sprawienia kolejnej sensacji i odniesienia drugiego wyjazdowego zwycięstwa w obecnych rozgrywkach. Ewentualna zdobycz punktowa oddali MKS od strefy spadkowej. - Resovia jest faworytem tego spotkania, z czego bardzo się cieszę, ponieważ bez dodatkowej presji będzie nam się grać łatwiej - przyznał Bartłomiej Grzechnik, środkowy będzińskiego zespołu.
Foto: Wojtek Borkowski